Sony Krokiet i Vincent Vaga Sony Krokiet i Vincent Vaga
429
BLOG

Samorząd 2010 Pomorze. Opozycja samorządowa na starcie kampanii

Sony Krokiet i Vincent Vaga Sony Krokiet i Vincent Vaga Polityka Obserwuj notkę 7

Nie Sony! Za opozycję w Sopocie weźmiemy się tylko przy okazji opozycji w Trójmieście. Znów wstęp - jak już stwierdziliśmy - w Trójmieście nie ma mediów. Ja osobiście uważam, że chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze ale Ty twierdzisz też, że dodatkowym argumentem jest fakt, że opozycja jest słaba. Dałem się przekonać i uzupełniam tezę: trójmiejska i pomorska opozycja jest słaba organizacyjnie, intelektualnie i prawie pozbawiona liderów, chętnych do budowy długofalowego politycznego zaplecza. Ja zacznę ich opisywać. Proponuję żebyśmy poszli miastami ale zaczęli od Regionu i nie zapomnieli o posłach . Oczywiście tu będzie pełno subiektywnych ocen- czyli troszkę inaczej niż jak piszemy o mediach. Jeśli chodzi o media- wiemy, że mamy rację. Jeśli chodzi o politykę- wiemy że mamy poglądy ale wierzymy, że mamy dużo racji. W każdym razie znamy ich wszystkich i mamy swoje zdanie.

Posłowie

Jest ich kilku opozycyjnych na Pomorzu. Z SLDówka lubiliśmy Senyszyn ale ona dostała najlepszą polityczną robotę w III RP czyli posłowanie w Brukseli (można zarobić do miliona rocznie) i już się Pomorzem nie interesuje. Gość co to wszedł za nią to jakiś stary towarzysz i nic nie zrobi. Szczerze mówiąc nie mogę sobie nawet przypomnieć jego nazwiska. Najwięcej posłów jest w PiSie. Nie wszystkich znamy dobrze (część to działacze powiatowi) . Ale są też gwiazdy Euro: Kurski Jacek, anioł śmierci wielu partii politycznych, czego się nie dotknie to ludzie stamtąd uciekają a on zawsze ma się dobrze, coraz lepiej. Kurski to taka opozycja koncesjonowana. Jest gwarantem, że PO nigdy nie przegra wyborów, bo Kurski niczego nie zbuduje wokół siebie i nie zbuduje struktur partii, które są niezbędne do wygrania wyborów. On ponoć na zjeździe PiS wykrzyczał z ambony, że żaden działacz PiS nie będzie bezrobotny. „Ciemny lud” go kocha. Jarosław Kaczyński (Duży Kaczor) też go kocha i dlatego PiS nigdy nie będzie silny na Pomorzu. Jest też kilka kobiet, które łączy to, że osiągnęły tzw. sukces w polityce tylko i wyłącznie dzięki wizerunkowi braci Kaczyńskich. Najbardziej znana jest promująca się sama na narzeczoną Dużego Jolanta Szczypińska - posłanka o miłym uśmiechu będąca prywatnie pielęgniarką i na pewno do tego zawodu się nadająca -  reszta tego konglomeratur ciotek to Anna Fotyga, którą media tak kopały, że my ją nawet lubimy i Hanna Foltyn- Kubicka, o której słyszeliśmy bo się bardzo interesujemy polityką ale podobno nie wszyscy działacze PiS o niej słyszeli.  Ją też lubimy, bo jest z Sopotu. Cała ta kobieca ekipa niestety również niczego nie zbuduje, czeg przykładem były ostatnie wydarzenia w mieście. Wydawało się, że afera sopocka będzie "jumpstartem" jej zaplecza, a stała się waterloo tej sympatycznej i kompletnie nienadającej się  do pełnienia politycznych funkcji posłanki. Nrakuje intelektu, charyzmy, pracowitości i predyspozycji. Na siłę nic się nie da. W Gdyni jest też Zbigniew Kozak, który jest niezłym jajcarzem więc go lubimy. Atakował Słońce Gdyni Wojciecha Szczurka, wywołał aferę stoczniową i zbudował swój własny PiS w Gdyni, sekując przy okazji bez pardonu co bardziej znane persony, jak nasza ulubiona żona biznesmena Dorota Arciszewska - Mielewczyk. Kozak jest uparty i konsekwentny. Pamiętamy, że do Sejmu startował od 20 lat, za każdym razem z UPR. Jeśli ktoś ma szansę w Trójmieście stworzyć jakąkolwiek alternatywę to on, ale raczej w to nie wierzymy. Nie wydaje nam się, żeby mógł stworzyć jakąkolwiek alternatywę Tadeusz Cymański - tak samo świetny i barwny mówca jak słaby polityk o powiatowej mentalności.

Właśnie dlatego to Tadeo był lansowany przez media michnikowsko- walterowskie. Nic nie zbuduje, bo nie ma po co- jest twarzą ogólnopolską i wchodzi do sejmu jak i kiedy chce. Dziś jest w Brukseli i śpi spokojnie. Andrzej Jaworski- zostawiliśmy go na koniec bo to ciekawa postać: niewątpliwie żołnierz Kurskiego (jego były asystent)- ostatnio  w niełasce. Mamy mu za złe, że sprzedał stocznię Putinowi, ale podoba nam się że szuka zwarcia z Jackiem Kurskim. Nie mamy pewności, czy nie jest to dogadany układ - rzekomych konfliktów Kurski - Jaworski było już kilka, ale nigdy nie okazywały się konfliktami na śmierć i życie.

Znamy tutejsze klimaty, nie jest więc dla nas żadną tajemnicą, że chłopaki z PO zamknęły stocznię w Gdyni (po pustych nabrzeżach hula wiatr), co by jednak nie mówić putinowska stocznia Gdańsk działa i to pisze się Jaworskiemu na plus.  Chłop ma ambicje i dlatego Kurskiemu już się tak bardzo nie podoba. W Sejmiku był słabiutki i „nie fikał” platformie. Ale na kogoś musimy postawić wśród posłów i wydaje nam się, że on jeden z posłów może coś zdziałać. Co po wyborach (do których jeszcze daleko)- naszym zdaniem nic się nie zmieni.

Działacze w Regionie

Jest trochę ludzi  z Pomorza, którzy są związani z PiS i nie są posłami. Jednym z nich jest mocny człowiek od prezydenta czyli niejaki Łopiński Maciej- Szef jego gabinetu. Cichy i malutki bywa skuteczny- do niedawna trzymał rękę na TV Gdańsk i Radiu Gdańsk  (ostatnio sądząc po postaciach w zarządach i radach odpuścił trochę Kurskiemu i Szczypińskiej).  Jego żołnierze nie zmienili tych mediów i one są równie słabe jak inne i za to go nie lubimy, choć buzię ma sympatyczną. Nie wiemy czy jest w PiS ale wielu pisowców go słucha. Na plus można mu zapisać to, że nie ma ambicji politycznych, a tacy ludzie często widzą dobre rozwiązania. Na minus to samo - skoro bowiem nie ma ambicji politycznych, nie ma też własnego leitmotivu działania i charakteryzuje go trwanie. Od zawsze, bo Łop (jak się tu o nim mówi) wychowywał się na gdańskim styropianie i stąd jego lokalne umocowanie. O Fotydze już wspominaliśmy - w mediach wypada fatalnie, nawet jeśli potrafi się czasem uśmiechnąć. Obecnie „nieczynna” i szukają jej roboty, stopniowo obniżając loty (ostatnio miała jechać na misję Międzynarodowej Organizacji Pracy do Gruzji). Podobnie Foltyn- Kubicka - „nieczynna” z własnej winy, bo pozbyła się na pół roku przed wyborami całego swojego zaplecza - czeka chyba na decyzje szefostwa.

Wśród kobiet warto wymienić Aleksandrę Jankowską. Nie sposób jej nie lubić, bo to ostra babka. Ostatnio zniknęła jednak z pola widzenia. Jak pogooglać, to łatwo ją znaleźć - jest obecnie dyrektorem Instytutu Stefczyka. Jest więc w trójmiejskiej "rezerwie".

No i jest jeszcze kilka osób, które rokują, ale milczą i ich nie widać. . Najpierw Mirosław Górski- lekarz medycyny, były szef gdańskiego NFZ, wicemarszałek województwa. Ekspert od służby zdrowia i inteligentny spokojny facet, który dał się lubić. Szkoda, że milczy. Dalej Przemysław Marchlewicz - kilka lat temu znany w regionie pisowiec, wicemarszałek, wiceszef Agencji Rozwoju Pomorza wreszcie Szef Portu Gdynia. Dobrze wykształcony i znający się na gospodarce młody nadal koleś. Po tym jak go odwołali z Portu w Gdyni  (też nie dało się inaczej jak prowokacją przez GW) zamilkł, ponoć siedzi w biznesie i radzi sobie zbyt dobrze żeby wracać do polityki. W każdym razie to antyteza pisowca - zna języki, wie co mówi, wykształcony, młody  i uśmiechnięty. Mógłby coś zbudować ale znając życie (my też siedzimy w biznesie i też nam się udaje) nie będzie mu się chciało. I o to właśnie "nie będzie się chciało" mamy do niego pretensje. O jedynym beneficjencie koalicji PO PiS w polskiej polityce (Marchlewicz) napiszem osobny tekst. Będzie też tam co nieco o innych działaczach z Sopotu - bo naszym zdaniem to właśnie ta ekipa toczy bój najcięższy i mają najpoważniejszego bezwzględnego przeciwnika.

Przez PiS przewinął się cały legion działaczy, którym wydawało się, że są już tak znani i dobrzy, że poradzą sobie bez PiS i się trochę przeliczyli. Choćby niejaki działacz z Kościerzyny Karczewski czy pilot LOT z Pruszcza Gdańskiego Piotro Ołowski (obaj w swoim czasie wojewodowie). Dziś obaj są poza PiS ale PO ich za to wynagrodziła (Karczewski dostał fuchę szefa śmieciarek w Kościerzynie a Ołowski zostanie posłem po Zielińskiej - Głębockiej). PiS w samorządach rządzi tylko w Brusach (tak tak, jest taka gmina w środku nikąd) no i może jeszcze gdzieś (burmistrz Kartuz miała coś z PiS wspólnego) W SLD również brakuje postaci - rządzi nimi Jarosław Szczukowski, absolwent gdyńskiej trójki, oraz gdańskiej politologii i zarządzania. Wsławił się srebrnym kabrioletem kupionym w czasie, jak Senyszyn zleciła mu na swoim wydziale rekordową liczbę ponadplanowych godzin, a także najbardziej niebieskimi z oczu w czasie kampanii samorządowej 2006. Pamiętamy, że był kapciowym Joanny Senyszyn (pamiętamy też plotki, ale sa zbyt obrzydliwe, żeby je powtarzać). Generalnie o komuniście Szczukowskim zdanie mamy dobre, bo wiemy że ze względu na wiek nie był na pewno funkcjonariuszem SB, a wśród nadmorskich komunistów to prawdziwy wyjątek. Jarek nie liczy się w regionie tak jak drzewiej Jędykiewicz i inni ”starzy komuniści” posadowieni do dziś w samorządach (mają Słupsk Starogard, Sztum i może z inne 2 gminy). W każdym razie w masie swej słabo bardzo. PSL ma to co im tradycyjnie przypada czyli rolne agencje, z 2 gminy (np. gminę Stegna z niejakim Kochanowskim) i siedzą cicho pilnując stołków, nigdy zresztą nie musieli zbyt mocno walczyć. Upiory z szafy jak LPR czy Samoobrona już chyba w ogóle nie istnieją (i to naszym zdaniem jedna z największych zasług Jarosława Kaczyńskiego- obok likwidacji WSI, powołania CBA i realizacji lewackich haseł w postaci zwiększenia roli kobiet w polityce). Reasumując w masie swej opozycja słaba bardzo- może kilka środowisk zasługujących na wsparcie ale bez realnych szans w najbliższych wyborach.

Sejmik Wojewódzki

Opozycja słabiuteńka. Koalicja POPIS (w jej ostatniej odsłonie) trwała tu do roku 2005 (z małą przerwą, która była bardziej rozgrywką wewnątrz PiS niż faktycznym zerwaniem koalicji). W 2005 roku platforma wygrała wybory i słuch o Sejmiku Wojewódzkim zaginął. To jest symptomatyczne- nie ma awantury to nie ma niusa. A awantury nie ma, bo nie ma się z kim awanturować. SLD nie istnieje (chyba jeden radny?). PiSowcy to sami „kudzie Kurskiego”- jego kapciowy nr 1 Piotr Zwara i kapciowy nr 2 Lucjan Nowakowski. W ostatnich miesiącach w Sejmiku szefem klubu radnych został Patryk Demski, były asystent posła Andrzeja Lissa (ktoś pamięta?). Patryk, choć mlody skompromitował się  na samym starcie. Jego pierwszą znaczącą decyzją polityczną, było... zagłosowanie "na tak" w trakcie ostatniej sesji sejmiku w roku 2009. Nie wiemy, czy to jawna zdrada, głupota czy polecenie od Jacka Kurskiego, ale to właśnie pod wodzą młodego szefa klubu z Kwidzyna (Demski) nastąpiło zawiązanie koalicji PO/PiS, z której PiS nic oficjalnie nie ma. Doświadczenie uczy, że jak nie ma oficjalnie, to ma nieoficjalnie. Pożyjemy - zobaczymy przy jakiej okazji nam to wyjdzie.

Niejaki Bonkowski z Kaszub (widać go w TV bo zawsze się pcha do kamery ale do powiedzenia nic nie ma), Stanulewicz z Gdyni (nazwisko musieliśmy sobie przypomnieć z netu) i jeszcze kilka postaci anonimowych. Wszyscy bezbarwni, nie mający nic do powiedzenia, bez sukcesów politycznych i biznesowych. Kurcze no staramy się ale nie wiemy co o nich napisać. No może jeszcze Anna Gwiazda, znana z tego, że jest siostrą Andrzeja Gwiazdy i nie kuma polityki. Platforma miażdży PiS w Sejmiku intelektualnie i nie ma o czym mówić.

Ciekawiej wygląda sytuacja w samej platformie -  rządzi niepodzielnie Kozłowski Jan (O nim napiszemy tekst o jego karierze w dniu objęcia mandatu Posła do EP, co nastąpi niebawem), ale jego rządy się kończą. W Sejmiku ma przewagę platforma kaszubsko-konserwatywno- samorządowa, oparta o lokalne sitwy powiatowe  i gminne. Liberałowie są słabiutcy. Kolega Nowak i jego wojsko nie ma dostępu do synekur i cierpi z tego powodu bardzo, co ostatnio zaczyna być widoczne w wypowiedziach liderow poszczególnych frakcji PO (Pomaska, Karnowski, Kozłowski, Adamowicz). Jest czego żałować, bo samorząd wojewódzki, o czym niewielu z nas  wie ma wielką ilość niepotrzebnych często firm, które liberałowie dawno powinni sprywatyzować, a nie prywatyzują bo zapewniają im kopalnie synekur, co pozwala robić prawdziwe interesy (np. Grupa Zarządzająca Pomerania SA, Aukcja Rybna w Ustce, Agencja Rozwoju POmorza SA i wiele innych). Wszyscy się Kozłowskiego słuchają i działacze dostają robotę wszędzie. W Internecie można np. znaleźć informację, że w Agencji Rozwoju Pomorza SA pracują: Szef radnych PO w Gdyni, radny PO w Gdańsku (straszne jaja sobie z niego robią inni urzędnicy bo podobno nic nie kuma), w zarządzie jest działacz PO i w samej firmie jest działaczy wielu, w tym podobno nawet żona „znanego posła opozycji” Kurskiego. Sama firma wykonuje za to zadania, które w całej Polsce wykonują urzędy marszałkowskie, bez drogich zarządów, rad nadzorczych itp. W każdym razie w PO było nerwowo aż wygrali wybory i tzw. liberałowie dostali synekury w spółkach skarbu partii (mylnie nazywanych spółkami skarbu państwa) i trochę się uspokoiło. Teraz znów nerwówka bo idzie wiosna, wybory w PO i pisanie list wyborczych, czyli szczyt sezonu politycznego.  Co po wyborach? Naszym zdaniem nic się nie zmieni.

Gdańsk

Tego miasta nie kumamy. Głosuje na PO. PiS ma jakieś 25-30% i chyba nie chce walczyć o więcej (choć mogłoby). SLD jest słabiutkie i zwasalizowane wobec PO ale nie wiadomo kto nim właściwie rządzi. Adamowicz jest frontmanem, ale frontmantem malowanym. Decyzję w jego urzędzie podejmują... Zaraz. Miało być o opozycji. Aniołem śmierci w Gdańsku jest Kurski (opozycja koncesjonowana). Kurski wyciął wszystkich niepokornych i „przejął” struktury. Nazwiska takie jak Ryszard Nikiel, Ryszard Klimczyk i Grzegorz Strzelczyk (budowali PiS w Gdańsku i przez wiele lat trzymali drzwi zamknięte przed Kurą) są zapomniane już nawet w samym PiS. Gwardię przyboczną kapciowych nr. 1 i 2 uzupełnia w tym wypadku sekretarka Kurskiego, która jest też radną. Tu, podobnie jak w Województwie, dużo ciekawiej jest w samej PO. Podział podobny- działacze konserwatywno- samorządowi (tu bez dodatku – regionalni) kontra młodzież od Nowaka. Wojna jest dużo bardziej otwarta i przed przyszłymi wyborami będzie tu gorąco. Godzą towarzycho synekury w Porcie Gdańsk (takich jaj jak PO tam zrobiła, nie robił ani SLD ani PiS) i innych spółkach (Energa i ine). PSL i SLD nie istnieje.

Gdynia

Tu jest dużo ciekawiej- Gdynią podobno rządzi Wojciech Szczurek. My nie jesteśmy naiwni i wiemy, że to nie prawda i że Gdynią rządzi jeden biznesmen i jeden mało znany urzędnik z płochliwym zwierzęciem podobnym do zajęca w nazwisku. Obaj panowie są bezpartyjni więc mówi się, że Gdynią rządzi Wojsko. Wojsko przez wielkie "W". My na szczęście plotek nie powtarzamy. Ciekawie jest jeśli chodzi o relacje "Gdyni przez Wielkie W" z partiami politycznymi. Mamy tu do czynienia z piętrowym rozdwojeniem jaźni: z PiSem - na szczeblu krajowym Szczurek to doradca prezydenta, wspierał trochę ludzi PiS (np. wspominanego Marchlewicza po linii Prezia). Lokalnie z PiSem się bardzo nie lubi,  nie cierpi Kozaka, który od czasu do czasu naśle mu jakąś kontrolę z CBA z jednej strony, ale z drugiej robi wszystko, żeby PiS w Gdyni nie działał. Układ przez "W" nie cierpi się z lokalnymi posłami PO (szczególnie z Aziewiczem, który jednak położył polskie stocznie i jest nieudacznikiem i nawet jeśli w Gdyni jest „antyestabliszmentowy” nie będziemy go lubić). Za to toleruje wszelkiej maści i barwy dziwnych ludzi tzw. bezpartyjnych (naszym zdaniem „służbowych” szefów różnych instytucji i spółek skarbu partii). Układ gdyński zdołał zwasalizować sobie SLD. Kilku działaczy politycznych stało się gospodarczymi i dobrze z miasta żyją jak wieść niesie, zajmując się np. śmieciami, inna część ma na głowie proces Stella Maris, więc niechętnie im do rządzenia. Reasumując- polityka równych odległości.  Do dziś skuteczna, PiS w Radzie Miasta nie istnieje, bo Szczurek kupił wszystkich po kolei. SLD nie istnieje w ogóle, PO jest cieniutkie a ci co coś z PO potrafią (np. Biernacki) siedzą z daleka.

Media Wojtka kochają. Podobno ciekawie będzie za kilka miesięcy bo wieść gminna niesie, że Wojtek już kandydował nie będzie. Nie zmieni to wiele (pan z zajęcem w nazwisku na 1000% śpi spokojnie, a flaga miasta Gdyni nadal dumnie powiewa na maszcie przed jego domem). W każdym razie w ich obozie, podobnie jak to może mieć miejsce w Sopocie dojdzie pewnie do bratobójczej walki. Oczywiście oceniamy opozycję na 1+ (plus na zachętę tylko dla Kozaka, za to, że ujawnił aferę stoczniową i ujawnił raport CBA o Centrum Haffnera).

Sopot

Zaczęliśmy od Sopotu i na nim skończymy- tu jest niezły fight od dawna i napiszemy więcej bo Sopot bardzo lubimy. To miasto szczególne- tu mieszka premier, mieszkał prezydent, pomieszkuje komisarz UE, tu lubił bywać marszałek Rokossowski i Rola- Żymierski. Mieszka też sporo polityków ze wszystkich stron, np. marszałek województwa Jan Kozłowski.  Miastem od początku lat 90-tych rządzą ludzie z pogranicza biznesu i polityki, którzy w zamian za to, że zostawili w spokoju dawny establishment komunistyczny i różnej maści esbeków (w latach 90 75% kadry oficerskiej sopockiej policji to byli funkcjonariusze) i nie robili żadnych poważniejszych zmian, dostali właściwie pełnię władzy w tym miasteczku. Oczywiście towarzystwo odrobiło lekcję i zobaczyło szybko, że miejsca bogate (nieruchomości były tu zawsze drogie i mieszkali głównie starzy komuniści i tzw. polonijni biznesmeni, lekarze i trochę biedoty upchanej w jednej dzielnicy i kilku blokach) mogą generować sporo pieniędzy. Przez lata 90te Sopot żył z prywatyzacji nieruchomości, które kupili jeszcze bogatsi ludzie i dziś tu płacą nadal często podatki. Liczba mieszkańców spadła  drastycznie ale zostali tylko „lepsi”, którzy głosują na miłych i grzecznych. Sopot to budżetowy samograj (budżet Sopotu to podobno więcej 3 razy niż budżet np. Wejherowa), który się kręci doskonale. Pardon, kręcił się. W tym roku po raz pierwszy od początku lat 90 wydatki miasta Sopotu są o ponad 1/3 wyższe niż przychody. Nie widać pomysłów na zwroty z inwestycji takich jak Centrum Haffnera, należy więc zakładać że z zadłużonym budżetem będzie musiał radzić sobie inny niż Karnowski prezydent.

Kolejny krok (po tym jak wszystko sprzedano) to monstrualne inwestycje, które tym lepszym mają dać zarobek. Dopóki rządził Kozłowski- wszystko się kręciło- chłop dał się lubić, wiedział, że nie ma co sobie robić wrogów, opozycję kontrolował spokojnie i od czasu do czasu słuchał jej zdania. Robił oczywiście też dobre dla siebie  interesy, którymi był zajęty. Na przykład Sopot Bank, który powstał wówczas - dziś nazywa się Nordea, a w międzyczasie był między innymi BIG Bankiem, BIG Bankiem Gdańskim, oraz Bankiem Millenium).  Szalone lata dziewięćdziesiąte…. Władzę oddał bo musiał. Sopocianie chodzą do kościoła i nie bardzo cenili przypadłość Jana czyli młode damy zachodzące w tajemnicze ciąże. Pojawiło się kilku wariatów, którzy twierdzili, że Jan głównie obraca sekretarki a Cezary (dzisiejszy radny, były wiceprezydent) przegrał mieszkanie w karty. Niestety sopocianom to się nie spodobało, do tego wewnątrz „macierzy” zrobiła się mała intryga i znanej postaci Karnowskiemu Jackowi udało się wysłać Jana „w ministry”. Od tej pory miastem nie rządził już "ja (czyli Tomasz Tabau, który jest autorem tego powiedzenia) Jan i Jacek" ale tylko "Jacek". Tomasz i reszta w międzyczasie osiadła w biznesie. Do tego od bodaj końca lat 90tych trzeba składać oświadczenia majątkowe i ktoś je sprawdza więc ci co naprawdę się dorobili- odpuścili bycie radnymi. Jacek też próbował tak robić: z AWSem się dogadywał (koalicja), jak powstawał PiS wydelegował do niego lojalnych działaczy (Augustyniaka, Piotrusiewicza i Wyrzykowską). SLD miał tanio kupione (za jedno czy dwa stanowiska, później za możliwość wykupienia kwiaciarni na Monciaku). Niestety coś się zaczęło psuć już w 2001 roku: najpierw PiS nie przyjął „agentów” i pogonił przewodniczącego Augustyniaka, później się wzmocnił środowiskowo i prestiżowo (wspomniany Marchlewicz, z którym Karnowski nienawidzi się do tego stopnia że wyrzucił po 23 latach z pracy jego matkę - podległą mu urzędniczkę). Marchlewicz z mianowania sopockiego PiS i za wsparciem późniejszego prezydenta Kaczyńskiego, został wicemarszałkiem, a ponieważ był młody i pracowity, to lubili go w Platformie, a to niepostrzeżenie wzmacniało sopocką opozycję po cichu i dobitnie. Kaczyński otworzył biuro w Sopocie, a potem to już poszło z górki. Sopocki PiS (a właściwie Rachoń z Marchlewiczem i ówczesnym szefem klubu radnych Śledzianowskim) zrobili Fotygę europosłem.  PiS zaczął być zauważalny w sondażach (20-30%). Później  Rachoń został rzecznikiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Jankowska wicewojewodą, Marchlewicz szefem Portu Gdynia a Foltyn- Kubicka (też z Sopotu) przejęła mandat, ktory zwolniła Fotyga, zostając Ministrem Spraw Zagranicznych. Nagle okazało się, ze ta grupa gówniarzy dzięki swoim koneksjom ma duże możliwości kreowania polityki ogólnopolskiej. Pierwszym, który miał się o tym przekonać na własnej skórze był właśnie Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. To z tą grupą starł się w czasie kampanii medialnej, jaka rozpętała się w ogólnopolskich mediach po ujawnieniu Afery Sopockiej.

Wcześniej ta sama ekipa rozegrała trudną kampanię wyborczą w Sopocie. W jej wyniku w Radzie Miasta Sopotu znalazł się Piotr Meler, Andrzej Kałużny, Przemek Marchlewicz, Aleksandra Jankowska i Kazimierz Jeleński. Po nominacjach, o których mowa wyżej Jankowską i Marchlewicza zmienił radny Heynar (kompetnie anonimowy) oraz młody zdolny prawnik i politolog Bartosz Łapiński. Jednak kampanii 2006 roku nie można uznać za udaną. PO dzięki doświadczeniu, silnej strukturze biznesowej, dużych zasobach kasy i spójnej kampanii rozłożyli jednak PiS na łopatki, robiąc z nich gówniarzy i krzykaczy. Poważnego kandydata na prezydenta (Lech Tempczyk)  skompromitowali i medialnie rozrobili. W każdym razie PiS przegrał bo musiał przegrać ale mógł to zrobić w lepszym stylu.

Opozycja po aferze sopockiej

Nie jest tajemnicą, że afera Sopocka była przez tutejszy PiS jedynie inspirowana. W środowisku medialnym dużo mówi się o tym, że zainteresowanie ogólnopolskich dziennikarzy sprawami korupcyjnymi w Sopocie było wywoływane już w roku 2007, a to wtedy w gabinecie przy Rakowieckiej zasiadał Rachoń. W tym sensie ponad rok później Sławomir Julke spadł jak z nieba. To znaczy spadłby jak z nieba, gdyby nie to że Sławek  świetnie znał sytuację w Sopocie. Kampanię roku 2006 robił właśnie tutaj i właśnie z Karnowskim w porozumieniu. Julke wiedział, że zarzuty korupcji padną na uprzednio przygotowany grunt i muszą zadziałać. Julke to zwykły biznesmen, a nie żaden szpieg CBA czy PiS, jak ustami Sterlingowa i Wąsa próbuje nam wmówić Jacek Karnowski - poczuł się poważnie zagrożony i zdecydował jak zdecydował, poruszając kamień, który wywołał lawinę. Najbardziej szkoda nam Jarka Kempy - ten młody ekonomista miał wszelkie szanse przejąć po Karnowskim schedę. Okazał się porządny i odciął sie od Karnowskiego, samemu skazując się na niebty polityczny. Jarosław Kempa jest wart kilka tysięcy głosów, więc mamy nadzieję że dostanie poważną  propozycję od konkurentów Karnowskiego.

Po wybuchu afery, którą media trójmiejskie mylnie nazywają „tak zwaną aferą” na posterunku w sopockim PiS został tylko radny Kałużny, Michał Rachoń i jego kompan ze studiów, były radny PO Jakub Świderski. Zasługą tej tójki jest fakt, że afera żyła w mediach dosyć długo. Sam Rachoń po postać ciekawa - bratanek rektora PG i senatora PO, politolog, sportowiec- właściwie nie wiemy skąd jego nienawiść do Karnowskiego i jego ferajny. Dość powiedzieć, że też ma swoją martyrologię bo wylatywał jak pisał na swoim blogu z roboty przez Karnowskiego. Chłop bez wątpienia kuma politykę i również stanowi antytezę PiSowca. Przystojny, młody, ma coś do powiedzenia. Niestety wygląda na to, że nie lubią go w samym PiS, a dodatkowo gość nie żyje z polityki więc szanse na karierę polityczną ma niewielkie. Niemniej kibicujemy, kibicujemy- to ostatni prawdziwy wywrotowiec w Trójmieście. Jak już zostało powiedziane - przebranie się za Putina, jak przyjachał penis było spoko, choć zgodnie z sopocką tradycją- skończyło się postawieniem zarzutów - na dziś dzień Rachoń jest podejrzany. Koniec końców PiS w Sopocie jest znów słabiutki i znów go nie widać. W wyborach pewnie wystawi Jankowską i przegra. Inaczej może być za 4 lata ale tylko pod warunkiem, wykonania olbrzymiej pracy u podstaw.

Sopot dostaje od nas plus za to, że powstał tu ferment i ciekawe intelektualnie środowisko. Minus za brak skuteczności. Ta grupa nie jest lubiana w samym PiS. Są ludzie, ktorzy dbają o trwały postój na "Sopocian" na bocznym torze. Nie zakładamy więc, że to im uda się stworzyć w Trójmieście alternatywę.

O innych miastach szkoda gadać… Politycznie stanowią lepsze lub gorsze mutacje 37 tysięcznego Sopotu.

Sony Krokiet i Vincent Vaga to pseudonimy dwóch osób. Pracujemy poza Trójmiastem, a przez to wiedzę o naszym mieście musimy czeprać z mediów. A mediów w Trójmieście nie ma, nie mamy więc co czytać. I dlatego piszemy o trójmiejskim środowisku medialnym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka