Sony Krokiet i Vincent Vaga Sony Krokiet i Vincent Vaga
739
BLOG

Jak to sie robi w Trójmieście część 3

Sony Krokiet i Vincent Vaga Sony Krokiet i Vincent Vaga Polityka Obserwuj notkę 3

W poprzednich tekstach zarysowaliśmy filary strategii medialnej Jacka Karnowskiego, w związku z gigantycznym skandalem korupcyjnym, nazwanym później "Aferą Sopocką". Dzisiaj przyglądamy się współpracy pomiędzy służbami prasowymi Jacka Karnowskiego, a dziennikarzami z Trojmiasta. Metodę proponujemy następującą - teza, oraz przykład tezę ilustrujący. A więc Vincent  - zaczynasz

1. Mieć po swojej stronie media trójmiejskie

W wyniku tygodnia ciszy medialnej, o której pisaliśmy w poprzednim poście media trójmiejskie zostały pozostawione same sobie. Brak wskazówek komunikacyjnych spowodował podzielenie się trójmiejskiej sceny medialnej – w naszej ocenie według faktycznych poglądów garstki dziennikarzy, którzy sprawę obserwowali i pilotowali. Sytuacja ta nie była korzystna dla Jacka Karnowskiego. W sopockiej redakcji Dziennika Bałtyckiego pracował wówczas Piotr Weltrowski i to on w pierwszej fazie Afery Sopockiej relacjonował tą tematykę. Jego postawa zaskoczyła dużą część obserwatorów sceny - tak długo, jak układ sopocki nie zbudował spójnej koncepcji obrony - Piotr Weltrowski w zasadzie w ogóle nie realizował oficjalnej linii komunikacyjnej swojej redakcji. Lektura tekstów tego dziennikarza wskazywała na faktyczna fascynację wydarzeniami, jakie rozegrały się wczesnym latem 2008 roku. Weltrowski publikował więc na zmianę materiały to jednej, to drugiej strony „wojny sopockiej”. Sony przyjmował wówczas zakłady, że Weltrowski długo w Sopocie nie popracuje – jest zbyt niepewny. I stało się – najpierw „poziomy awans” i przeniesienie do Gdyni, później zmiana redakcji. Dzisiaj Piotr Weltrowski pracuje w portalu www.trojmiasto.pl. I choć redakcja kapitałowo i towarzysko powiązana jest z tutejszymi układowcami, to Weltrowski znowu gra po swojemu.

Jego rolę przejmuje Paweł Rydzyński, Beata Jajkowska, oraz przede wszystkim redaktor Jarosław Zalesiński. Wsparcia udziela im na stronach opinii dziennikarz, "DB" prowadzący bloga o nazwie "Subiektywny ranking Rozwadowskiego". Jeszcze niedawno z tymi tekstami można było zapoznać się w internecie, niestety dzisiaj pozostał po nich tylko ślad. O ile Piotr Weltrowski prowadził pewną intelektualną grę wewnątrz swojej ówczesnej redakcji (poszukajcie Państwo sformułowania „afera sopocka” bez przedrostka „tak zwana” w jego tekstach), o tyle jego następcy nie zadawali sobie nawet trudu. Kilka próbek tekstów autorstwa specjalizującej się w tematyce turystycznej Beaty Jajkowskiej na temat Sopotu po referendum:

a) „Nie obyło się bez problemów. Związane były z budową hali sportowo-widowiskowej na granicy Sopotu i Gdańska. Mieszkańcy pamiętają też wieloletni konflikt Karnowskiego z Sopockim Klubem Tenisowych, który chciał nieodpłatnie przejąć na własność cztery hektary terenu z kortami, co spotkało się z ostrą reakcją władz..

Ten fragment jest wybitnym dowodem na to, że Pani Redaktor w stopniu elementarnym nie sprawdziła dostępnych źródeł. Nie to jest tematem tego tekstu, więc napiszemy tylko tyle – wojna o korty Sopockiego Klubu Tenisowego nie była wojną Karnowskiego. Była to wojna wypowiedziana przez Ryszarda Krauze (wówczas współorganizatora turnieju tenisowego Idea Prokom Open) miejskiemu klubowi, na którego kortach odbywał się turniej. Ten pierwszy zainteresowany był przejęciem gruntów na własność (zrobił już to z kortami w Gdyni burząc legendarny stadion Arki przy Ejsmonda). Prezydent Sopotu mając do wyboru poparcie tenisistów zrzeszonych w klubie, lub biznesmena Krauze, poprał tego drugiego, sprowadzając się do roli klienta przedsiębiorcy. Sprawę tą szeroko relacjonowały undergroundowe media, takie jak wewnętrzna gazetka Sopockiego Klubu Tenisowego. Szef SKT okazał się być wystarczająco zdeterminowany, żeby nie przegrać tej wojny i nie dać się skompromitować. Będzie jeszcze okazja, żeby wspomnieć o roli sopockiej policji, oraz pewnego dziennikarza telewizji Gdańsk w tej sprawie.

b) „Miasto "włożyło" do spółki grunty, prywatny inwestor pieniądze. Powstały: tunel pod Monciakiem (choć jest za niski, by przejechały pod nim wysokie autokary), pięciogwiazdkowy hotel Sheraton oraz budynek biurowo-parkingowy. Budują się: Dom Zdrojowy, Mulitikino i kamienica z apartamentami. Z powodu Centrum Haffnera prezydent naraził się PiS-owskiej opozycji, która zarzuciła mu, że budowa przez kilka lat nie ruszała, przez co ceny gruntów wzrosły, a udziały Sopotu pozostały bez zmian” (IV akapit)

Ten z kolei fragment tekstu stanowi książkowy wręcz przykład zakłamywania faktów na zamówienie polityczne. Rzekomo odredakcyjny tekst opisuje w formie skrótowej koncepcję biznesową, jaka stała za realizacją „Centrum Haffnera”. Pani Redaktor Jajkowska stwierdza, że miasto „włożyło grunty, inwestor pieniądze”, a „udziały miasta pozostają bez zmian”. W istocie jest prawie tak samo. Miasto włożyło grunty i pieniądze (choć umowa wcześniej tego nie zakładała), inwestor kredyt bankowy wniesiony przez bank PKO BP, a udziały miasta? Udziały miasta zostają UMORZONE. W języku polskim oznacza to tyle: miasto oddało grunty, chcąc żeby prywatny inwestor zbudował Centrum Haffnera, po czym pozbyło się wszystkich posiadanych akcji w tym przedsięwzięciu. Prawie to samo. A prawie czyni wielką różnicę jak powtarza zawsze swoim pracownikom Vincent. Żeby było jasne – nie mamy pretensji do Pani Jajkowskiej. Pani Redaktor nie pisze o Sopocie, nie zna się na biznesie i jako osoba zainteresowana turystyką, akwariami morskimi i rozmowami z Beatą Pawlikowską nie przywykła do bycia oszukiwaną. A jej źródło ją oszukało. Uważny redaktor prowadzący z Dziennika Bałtyckiego, ewentualni starsi koledzy po fachu nie wyprowadzili jej z błędu i tym sposobem kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy propagandowej bzdury trafiło do domów mieszkańców Trójmiasta.

Przytoczone tutaj dwa fragmenty tekstów pokazują jak funkcjonuje „urabianie materiału ludzkiego” na poziomie relacjonowania prawdziwych, lub częściej nieprawdziwych „newsów”. Ale dużo ciekawsze rzeczy dzieją się na poziomie tekstów o charakterze opinii. Tutaj nieoceniona jest wspomniana wyżej Barbara Szczepiła. Odsyłamy czytelników do serii jej felietonów pod tytułem „Babskie gadanie” (Sonny uważa, że to najbardziej trafny tytuł w całych pomorskich mediach).

2. To samo dotyczy Radia Gdańsk i tutejszej Telewizji

Skoro jesteśmy przy Barbarze Szczepule, - zapraszamy do obejrzenia ostatniego wydania programu „Gdański dywanik”, którego prowadzącym jest Marek Ponikowski, a stałym gościem sama Pani Redaktor. W ostatnim wydaniu w programie gościł aktualny prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Trójmiejskiego rytu dodaje sytuacji fakt, że Marek Ponikowski to prywatnie mąż Pani Redaktor Szczepuły. Naszym zdaniem w podlinkowanym tutaj materiale świetnie widać, kto w tym małżeństwie rządzi.

Tym samym przeszliśmy gładko do mediów elektronicznych. Idealnym przykładem działania trójmiejskiej orkiestry pod batutą tutejszych Ważnych Ludzi jest zapomniana już prawie sprawa Lecha Tempczyka. Fatalnie wybrany kandydat na prezydenta Sopotu został wysłany przez tutejszą polityczną gównażerię w „klapkach na spacer przez pole minowe”. Wyraźnie tutejsza opozycja nie ma pojęcia z kim walczy. Lech Tempczyk, wykładowca gdańskiej ASP oskarżony został przez trzy gdańskie redakcje o pobicie sąsiadki. News jako pierwszy podało Radio Gdańsk, zacytowały materiał dzień później w pogłębionych tekstach Gazeta Wyborcza Trójmiasto (redaktor Bożena Aksamit, oraz obecny na salonie24 redaktor Maciej Sandecki) a także Dziennik Bałtycki (redaktor Ryszarda Wojciechowska oraz dzisiejszy korespondent tvn24 w Gdańsku Michał Lewandowski). Dzisiaj – w prawie 4 lata po tym ataku medialnym Lech Tempczyk oczyścił się z wszystkich zarzutów. Sąd przyznał w swoim orzeczeniu, że atak jaki został na niego przypuszczony był atakiem inspirowanym politycznie. Sąd mógł to stwierdzić, choć nie spędza tyle czasu co my w podróży i nie spotyka tylu co my przedstawicieli handlowych, nie miał więc dwóch ważnych informacji, które mamy my:

Po pierwsze sąsiadka, która posłużyła jako narzędzie do ataku (taka sopocka Jarucka) utrzymywała zażyłe przyjacielskie stosunki z ważnym dziennikarzem Radia Gdańsk. Nazwisko dziennikarza zaczyna się od inicjału M, a jego imię bliźniaczo przypomina imię polskiego aktora zakupionego przez bank ING. Na tak zadane pytanie przeglądarka google powinna odpowiedzieć bez pudła.

Po drugie, bezpośrednio po opublikowaniu informacji o Tempczyku główną bohaterkę tekstu odwiedził w mieszkaniu Jacek Karnowski, wręczając jej ostentacyjnie wielki bukiet kwiatów. Późniejszy proces wykazał między innymi, znajomość bohaterki z prezydentem Karnowskim, oraz nieprawdziwość zarzutów przez nią sformułowanych w artykułach medialnych. 

3. Napisać książkę.

W poprzednim tekście pisaliśmy o zaskakujących zbieżnościach pomiędzy strategią działań defensywnych Janusza Kaczmarka i Jacka Karnowskiego. Celów takiego dzialania możemy wyodrębnić kilka, ale głównym wydaje się być efekt działań jakie założyli sobie obaj trójmiejscy politycy - przybrać pozę ofiary systemy. O ile jednak w wypadku Janusza Kaczmarka było to możliwe ze względu na wagę sprawy, która zepchnęła Kaczmarka na margines polityczny, o tyle Jacek Karnowski niezależnie od swojej opowieści pozostaje burmistrzem 30 tysięcznego miasteczka nagranym w trakcie rozmowy z dużo młodszym od niego biznesmenem.

Książkę w pomorskich mediach zrelacjonował Redaktor Jarosław Zalesiński. Z recenzją  jego autorstwa możemy zapoznać się... na stronie prezydenta Sopotu.  Wiele mówi sam tytuł dziennikarskiego artykułu, będący trawestacją nadanego przez Balawajdera i Osicę tytułu "Polowanie na prezydenta". Zalesiński po lekturze i przemyśleniach pisze: "Kto chciał odstrzelić Karnowskiego".

Zalesiński wie dobrze, które treści w książce są najważniejsza. Jak bowiem wynika i z podlinkowanego wcześniej materiału w Telewizji Gdańsk, jak i z licznych wypowiedzi medialnych prezydenta Karnowskiego - treści prezentowane w książce stanowią nie tylko materiał propagandowy, ale również publicznie prezentowaną linię obrony. Nie wiemy jeszcze, czy z identyczną linią będziemy mieli do czynienia w procesie sądowym, ale doskonałym przykładem jest passus dotyczący rozliczeń pomiędzy prezydentem a wspominamym tutaj Włodzimierzem Groblewskim (Karnowski sprezentował Groblewskiemu motocykl w zamian za remont mieszkania). Z wypowiedzi samego Karnowskiego wynika, że to właśnie zeznał w prokuraturze pytany o relacje z Włodzimierzem Groblewskim. Ten przykład doskonale ilustruje kolejny cel, jaki pozwala osiągnąć książka. Nie wiemy w jakiej liczbie egzemplarzy sprzedało się "Polowanie na prezydenta", ale wiemy że odpowiednik tej książki "Cena Władzy" przez wiele tygodni stanowiło przebój sprzedaży w kilku sieciach księgarni. Istotny był też wybór współautorów - ani Balawajder, ani Osica nie znają trójmiejskich realiów, a reprezentują ogólnopolskie medium mogące byc "biczem na Rzeczpospolitą".

4. Zrobić z Julke czarny charakter

Tutaj pracę domową odrobili za nas nasi czytelnicy, oraz sam Sławomir Julke. Na jego blogu można zapoznać się z dziennikarską menelią, jaką odwalili dwaj dziennikarze Gazety Wyborczej Trójmiasto, Marek Sterlingow i Marek Wąs.

Bardzo ważny udział w tej operacji mieli inni dziennikarze, w tym również chwalony przez nas wcześniej Piotr Weltrowski. W naszej ocenie wszystkie medialne materiały, jakie pojawiły się na temat interesów Julkego w okresie bezpośrednio po wybuchu Afery Sopockiej stanowiły działania obronne Karnowskiego. Tak samo oceniamy dziennikarskie ustalenia dotyczące "kierunku greckiego" - przypominamy, że na samym początku afery sopockiej Karnowski wyraźnie groził swoim niewymienionym z nazwiska przeciwnikom, wskazując możliwe kierunki własnego kontrataku - Fivos Fengeras (bo o tego biznesmena tu chodzi) to długoletni mieszkaniec Sopotu, najemca willi którą zarządzaly wojskowe służby specjalne. Karnowski sugerował, że to ten biznesmen jest mocodawcą Sławomira Julke.

My myslimy, że nie chodziło o żadne relacje Julke - Fengeras. Fengeras jest zbyt poważnym graczem na tutejszym podwórku. Naszym zdaniem Karnowski wskazał które sprawy może ujawnić i które sprawy może nagłośnić. Różnicę pomiędzy relacjonowaniem tego samego wątku można prześledzić na podstawie dwóch tekstów - lokalnego Dziennika Bałtyckiego (autor Szymon Szadurski). Trójmiejski dziennikarz akcenty rozkłada nastepująco: "Karnowski mógł być groźny dla Greka". Rzeczpospolita dzień później donosi w tej samej sprawie: "Fivosem Fengarasem intensywnie interesują się śledczy tropiący zabójców byłego komendanta policji.Według informacji „Rz” nazwisko Fivosa Fengarasa, byłego konsula honorowego Grecji w Trójmieście, pojawia się w śledztwie dotyczącym zabójstwa komendanta głównego policji gen. Marka Papały".

Podobny charakter mają powtarzane regularnie pod adresem Sławomira Julke oskarżenia o współpracę ze specsłużbami. Te same zresztą oskarżenia dotyczą innych osób, które zdecydowały się donieść o przestępstwach korupcyjnych, o których posiadaly wiedzę. Przykłady padają również w podlinkowanym wyżej materiale z ostatniego "Gdańskiego Dywanika".

W następnym tekście "Jak to się robi w Trójmieście 4" przykłady ilustrujące kolejnych 6 filarow komunikacyjnych strategii Jacka Karnowskiego, oraz nazwiska i linki do tekstów i materiałów dziennikarskich, pomagających tę strategię realizować. Dywanika nie możemy z jakichś przyczyn załadować do youtube, gdyby się komuś udało - prosimy o link.

Sony Krokiet i Vincent Vaga to pseudonimy dwóch osób. Pracujemy poza Trójmiastem, a przez to wiedzę o naszym mieście musimy czeprać z mediów. A mediów w Trójmieście nie ma, nie mamy więc co czytać. I dlatego piszemy o trójmiejskim środowisku medialnym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka